Ludzie lgną do tego zawodu głównie dlatego, że jest taki rozwojowy, ludzki, nastawiony na dobrostan pracowników (takie powody podaje większość kandydatów starających się o pracę w HR). To niezupełnie prawda. Rzeczywistość jest inna. Dużo szersza.
O co chodzi w HR?
Przechodząc od razu do sedna, moim zdaniem chodzi o:
Schemat dnia w HR często jest powtarzalny. Składa się z kilku głównych elementów. Jasne, dni bywają różne. Czasami każda godzina skrajnie nas zaskakuje. Dziś jednak skupię się na wątkach, które – z mojej perspektywy – są najważniejsze oraz najczęściej się pojawiają. Ciekawe, czy macie podobne doświadczenia lub obserwacje.
Preludium: mieszanie w herbatach
Przychodzisz do biura, odpalasz komputer i musisz mentalnie przygotować się na dzień. Owo przygotowanie to najczęściej herbata lub kawa z „koleżanką z ławki”. Mówię, że z koleżanką, bo zawód jest wciąż absolutnie zdominowany przez kobiety. Trochę tak jak z pielęgniarkami…
Podczas tych 15 minut zazwyczaj dzieje się (wbrew pozorom) dużo. Rozmowy dotyczą głównie prowadzonych aktualnie spraw. Konsultujesz rozwiązania, które dziś masz zamiar prezentować dalej. Testujesz siłę swoich argumentów. Takie spotkanie nadaje rytm. Chcesz, żeby dzień nie był chaotyczny i mieć nad nim kontrolę. Dobrze więc właściwie zacząć.
I nie, to nieprawda, że w HR tylko miesza się w herbatach, piłuje pazur pod biurkiem i przeprowadza głębokie analizy gazetek z Lidla. Nie te czasy, nie ta filozofia pracy. Mentalna „trwała ondulacja” już dawno została zastąpiona kompetencją. A po herbacie zaczyna się AKCJA.
Runda pierwsza: spotkanie
Praca w HR to praca na relacjach. Każdy głupi to wie. Jeśli nie spotykasz się z ludźmi, zostajesz w tyle. Twoje rysy twarzy zaczynają zbliżać się raczej do auto-respondera, niż do partnera w biznesie. Nie chcesz być „auto”. Chcesz wywierać wpływ. Na wszystkie rzeczy, które uważasz za ważne. Codziennie więc chodzisz na różne spotkania. A to z zarządem, a to z pracownikami, a to z kadrą „niższego” szczebla. Dotyczą różnych rzeczy. Raz Ty rozliczasz, innym razem to ktoś przepytuje Ciebie. Jedyne, czego starasz się pilnować (zawsze, bez kompromisów), to jakość czasu, który wydajesz w danej konfiguracji.
Zdarza się, że nie lubisz ludzi, z którymi się widzisz. To nie ma znaczenia. Pod warunkiem, że cenisz ich za styl pracy. Jeśli i w tej sferze nie ma chemii, po wstępnych staraniach zmiany tej sytuacji, akceptujesz problem. Nie pracujesz nad jego rozwiązaniem. Odpuszczasz tę osobę i skupiasz się na innych. Tych, w których lokujesz wyższe prawdopodobieństwo sukcesu współpracy, relacji. Relacje są dla Ciebie ważne. Budujesz je starannie.
Runda druga: sprawa
Po spotkaniach zazwyczaj zawieszasz się na jakiejś sprawie. Ktoś zawsze coś do Ciebie przytarga. A to menedżer ma kłopot z trudnym pracownikiem, a to pracownik narzeka na przełożonego. To jest miejsce na przypadki typu: konflikt w pracy, mobbing, zwolnienie, rasizm, choroba (zdarza się, że psychiczna), nadużycie, złamanie prawa i inne, bardzo ważne kategorie.
Nie ma tu miejsca na Twoje osobiste opinie. To, na co miejsce jest (powinno być) dużo, to obiektywna ocena sytuacji, oparta o zgromadzone fakty. W tych historiach nierzadko ktoś, kto siedzi po drugiej stronie stołu prosi o pomoc, radę, rekomendację. Czasami pojawia się łza. Widzisz, że sprawa dużo kosztuje Twojego rozmówcę. Jest wiele rzeczy, które możesz wtedy zrobić, jedną z nich NIE jest jednak próba doradzania tu i teraz. Dział HR nie jest jednostką terapeutyczną i nigdy nie powinien do niej pretendować. Jeśli pracownik przynosi trudną sprawę, naszym zadaniem jest merytorycznie przedstawić mu istniejące opcje i zarządzić tematem (jeśli trzeba) dalej. Silenie się na natychmiastowe, życiowe rady to duży błąd w kontakcie z zupełnie obcą osobą. Może wyrządzić krzywdę.
Inaczej oczywiście wygląda sprawa, gdy rozmówca jest nam znany i możemy odnieść się do jakiegoś kontekstu. Wtedy, za przyzwoleniem i mając takie kompetencje, warto odnieść się choćby do elementów coachingu. Po to, aby pomóc człowiekowi znaleźć odpowiedź na pytania, z którymi przychodzi. Runda druga często jest najbardziej energochłonną częścią dnia.
Runda trzecia: płonąca skrzynka
Na rundę trzecią wracasz do biurka. Myślisz: „teraz muszę trochę ochłonąć”. Zasiadasz przed komputerem i chłoniesz… jeszcze więcej. Skrzynka płonie, Twoje palce również. Starasz się segregować wiadomości na ważne i te mniej.
Mówią, że nie ma głupich pytań. To nieprawda. Ty codziennie widzisz ich setki. W pierwszym odruchu się buntujesz. Myślisz: „nie będę siódmy raz odpowiadać tej samej osobie na to samo pytanie. A wypchaj się!”. Potem odpowiadasz. Po raz ósmy. Wiesz, że to nigdy się nie skończy. Nie możesz zmienić zachowania drugiej strony, próbujesz więc minimalizować swoją frustrację. Nie wychodzi.
Pauza. Obiad. Jeść trzeba
Często spotykasz się z ludźmi, którzy przegięli z pracą. System nie dał rady, wziął i wysiadł. Nie chcesz być jedną z tych osób. Starasz się codziennie, regularnie mieć czas na obiad. Oczywiście zjadasz go albo z koleżanką z ławki (tą samą, co rano wychyliła z Tobą herbatę) albo z jakąś osobą, która prosi o półgodzinne spotkanie. Te rozmowy często są wartościowe. Nie ważne, że przeprowadzone w towarzystwie kotleta i ziemniaka. Ważne, że dbasz o swoje zdrowie.
Runda czwarta: reguła jednego świra
Po obiedzie masz siłę. Świat o tym wie. Postanawia więc z tego skorzystać. Nasyła wtedy na Ciebie zazwyczaj jakiegoś świra. I tu masz cały wachlarz do wyboru. Jest to albo jakiś pracownik, którego musisz zwolnić, a on postanawia zacząć: krzyczeć, bić, uciekać, obrażać etc. (niepotrzebne skreślić) albo menedżer, z którym wiesz, że nigdy się nie dogadasz (bo styl pracy z Antypodów w stosunku do Twojego). Tu jest trochę tak, jak z głupimi pytaniami. Mówi się, że ludzi nie powinno się spisywać na straty. To też nie jest prawda. Są tacy, z którymi nigdy się nie dogadasz. To niemal genetycznie niemożliwe. Po co więc pakować energię w próby zmiany tej sytuacji. Lepiej skoncentrować się na tych wszystkich, z którymi możesz zbudować coś dobrego. Teoria, teorią, a w prawdziwym życiu, po obiedzie najczęściej spotykasz się z kimś, z kim nigdy nie będzie Ci po drodze. Taki zawód.
Dobrze, gdyby w tej kategorii nie mieściło się spotkanie z Twoim szefem. Jeśli tak jest – zmień pracę.
Runda piąta: #BoWarto
Dzień się kończy, pakujesz komputer (bo przecież wieczorem rzucisz jeszcze okiem na skrzynkę) i wychodzisz. Chcesz zamknąć drzwi i do jutra zapomnieć, ale dobrze siebie znasz. To misja niemożliwa. Przez resztę dnia analizujesz historie, których doświadczyłeś. Wieczorem, pod prysznicem Cię olśniewa. Już wiesz, co jutro doradzisz menedżerowi, który dziś rozłożył ręce z bezsilności. Wiesz, że Twoja optyka jest inna, dla wielu ludzi niedostępna. Czujesz, że jest wartościowa. Otwierasz wieczorem komputer, jest 22-ga. Jesteś zmęczony. Czytasz maila z najciekawszym tytułem. To podziękowania. Za wsparcie, uczciwość, odwagę i gotowość na podjęcie trudnych tematów. To ukłon za wartość, którą dodajesz do rzeczywistości biznesowej, środowiska, które współtworzysz.
Uśmiechasz się. To koniec na dziś. Spać idziesz wiedząc, że Twój wysiłek ma ogromną wartość. Śni Ci się praca. Dziś, ten pracownik, którego musiałeś zwolnić… Wiesz jednak, że jutro przyśni Ci się plaża.