Coś, co przed 2020 rokiem było odległym benefitem zarezerwowanym głównie dla osób pracujących w IT, dziś stanowi kluczowy element podjęcia decyzji przez kandydata, by wziąć udział w rekrutacji. Dotyczy to wszystkich stanowisk specjalistycznych – od poziomu juniora aż do managerów, którzy mają za zadanie zarządzać zespołami osób. Firmy powoli starają się organizować powroty do biur – coraz więcej ofert zawiera pracę hybrydową (najczęściej 2-3 dni pracy z biura), natomiast dla większości kandydatów z krótkim doświadczeniem, którzy często opuścili duże miasta z uwagi na rosnące koszty wynajmu nieruchomości, takie oferty przestały być atrakcyjne. Przemawia za tym sytuacja na rynku najmu – duża liczba osób zza wschodniej granicy, rosnące koszty paliw, żywności, inflacja, stopy procentowe kredytów – powoduje, że kwota 5 000 – 6 000 brutto dla pojedynczej osoby jest często niewystarczająca do utrzymania się samodzielnie. Pokazują to statystyki – oferta pracy zdalnej w obsłudze klienta w sektorze SSC/BPO cieszy się popularnością, często kilkunastokrotnie (!) bardziej niż praca oferowana w biurze, niejednokrotnie przy… niższym wynagrodzeniu. Dzięki elastyczności pracodawcy można w ten sposób pozyskać pracowników znacznie taniej z mniejszych miast, niż konkurować na rynkach Krakowa, Warszawy czy Gdańska. A brak elastyczności w tej kwestii – i danie wyboru: możliwość pracy z biura lub zdalnie, decyduje w tym momencie o przewadze konkurencyjnej danej organizacji. Można dzięki temu sięgać po pracowników z całej Polski, różnicując wynagrodzenia (osoba z Podlasia ma mniejsze oczekiwania niż ta z Warszawy). które nadal pozostają atrakcyjne.
Czasy pandemii i kolejnych fal pokazały i bezlitośnie zweryfikowały modele biznesowe i szczytne PR-owo, employer brandingowe hasła o stawianiu pracownika i jego dobra na pierwszym miejscu. Często stawał się, ale kolumną w Excelu pod nazwą „koszt”. Dla części branż, przez wprowadzanie nieprzemyślanych lockdownów (hotelarstwo/gastronomia/turystyka), powrót do obecnego stanu związanego z zatrudnieniem jest dużym wyzwaniem. Pracownicy z tych branż często zdążyli się przekwalifikować i w obliczu nadchodzących kolejnych niewiadomych, wolą znacznie bezpieczniejsze stanowiska, niejako „odporne” na zawirowania niezależne od nich. Pojawia się luka na rynku. Ci, którzy są – oczekują więcej, koszty przerzucane są na klientów, ceny rosną, a za tym – inflacja, którą odczuwamy wszyscy. Wygrały firmy, które nie zwalniały. Dostały często w zamian lojalność i docenienie przez pracowników, którzy – chociaż często byli bez zajęć, nie zostali zwolnieni, bo dobrze zarządzana firma miała odpowiednią poduszkę finansową. Dziś ta stabilność to jeden z czynników niechęci do zmiany pracy na inną, kiedy dany pracodawca sprawdził się w trudnych czasach.
Jeszcze całkiem niedawno firmy prześcigały się w oferowaniu benefitów, skrupulatnie wyliczając je w swoich ogłoszeniach. Dziś karta sportowa czy słynne „owoce w biurze w czwartek” już nikogo nie przyciągają swoją atrakcyjnością. Szczególnie dlatego, że wszystkie aktywności, które wykonywane są w biurze, nie do końca mogą być w nich realizowane, jeśli pracownicy pracują zdalnie.
Co zatem obecnie jest na topie? To, na co kandydaci zwracają uwagę, to nie benefit, a jawność oferowanych widełek wynagrodzeń, gdzie to kandydat już na początku określa, czy podjęcie rozmów mu się najzwyczajniej opłaca. I tutaj znów prekursorem były rekrutacje IT, gdzie na ogłoszenie bez wynagrodzenia odpowiada w najlepszym wypadku kilka osób, a najczęściej nikt. Jawność wynagrodzenia oraz jego dopasowanie do rynku, a w stosunku do już pracujących osób – wychodzenie z podwyżkami zanim pracownik je otrzyma od konkurencji, jest obecnie kolejnym elementem walki o kandydata. W obecnych czasach mniej – to często „więcej”. To, co pracodawcy mogą wydać na potencjalne benefity, znacznie atrakcyjniej wygląda w przypadku lepszego wynagrodzenia, dzięki czemu pracownik może być spokojniejszy np. o raty kredytowe, które czasami wzrosły dwukrotnie, mocno obciążając domowy budżet. Spłata rat staje się elementem nadrzędnym, związanym z bezpieczeństwem – dla osób, które taką sytuację mają. Dla tych, którzy wynajmują mieszkania – sytuacja wygląda podobnie z uwagi na drastyczne podwyżki. Wszystko inne schodzi na plan dalszy.
Podczas rozmów, kiedy rozmawiamy z kandydatami niemal zawsze przewijają się dwa pytania: jaki charakter ma praca (i czy jest zdalna) oraz na jakie wynagrodzenie może dany kandydat liczyć. Rekrutacje, w których pracodawca jest otwarty na oczekiwania kandydatów w tych kwestiach, zamykają się bardzo szybko. Inne – potrafią trwać miesiąc-dwa z uwagi na brak elastyczności po stronie pracodawcy, zwłaszcza takiego, który nastawiony jest na pozyskanie osób z niewielkim doświadczeniem.
Dla bardzo młodych osób, które wchodzą obecnie na rynek pracy – w świecie, gdzie idolami stają się Youtuberzy / influencerzy wrzucający zdjęcia na Instagram opatrzone płatnymi promocjami zarabiający jednym postem tyle, co ktoś w miesiąc – „zwykła” praca na etacie staje się nudna, przewidywalna i mało atrakcyjna finansowo. I to kolejne wyzwanie, z którym przyjdzie się zmierzyć przy nadchodzącej generacji młodych pracowników – opakowanie oferty pracy tak, by była bardzo atrakcyjnym produktem i łączyła często przeciwstawne elementy – mało pracy, dużo wynagrodzenia, praca na odległość i ciekawe zadania. Dostosowanie się do aktualnych reguł w granicach rozsądku i spojrzenie na sytuację oczyma kandydata – obecnie stanowi klucz do sukcesu w rekrutacji i istotną przewagę na rynku.